Podczas prac drogowych robotnicy często natrafiają na ślady przeszłości, które przez dziesięciolecia, a nawet wieki, pozostawały ukryte. Niektóre znaleziska mają dużą wartość historyczną i kulturową. Czasami są to fragmenty dawnych budowli, przedmioty codziennego użytku, a innym razem nagrobne macewy, świadczące o obecności dawnych społeczności żydowskich.
W 2010 roku, podczas rozbudowy drogi wojewódzkiej DW 708 na odcinku Niesułków – Brzeziny, w miejscowości Dąbrówka Duża, na głębokości zaledwie kilkunastu centymetrów, natrafiono na fragmenty kamiennych płyt nagrobnych – macew.
Brzeziny to miejscowość o bogatej historii, gdzie pierwsze wzmianki o ludności żydowskiej sięgają XVI wieku. Przed II wojną światową w miasteczku mieszkało 13 tysięcy osób, z czego połowę stanowili Żydzi. W 1940 roku hitlerowscy okupanci utworzyli w części miasta getto, a większość jego mieszkańców została zamordowana. Cmentarz żydowski, który powstał na początku XIX wieku, był miejscem pochówku do czasów II wojny światowej, kiedy to rozpoczęto jego niszczenie. W 1943 roku, na polecenie nazistów, część nagrobków wykorzystano do prac budowlanych, m.in. do budowy mostu na rzece Mrożycy oraz do utwardzenia drogi we wsi Dąbrówka.
Podczas prac archeologicznych wydobyto ponad 150 fragmentów i całych macew, wykonanych głównie z piaskowca. Na większości z nich zauważono ślady polichromii. Większość macew pochodzi z XIX wieku, a ich kolorystyka, z zachowanymi srebrnymi i złotymi akcentami, dodaje im niezwykłego charakteru. Niestety, stan większości nagrobków uniemożliwia odczytanie wszystkich inskrypcji, a wiele z nich to jedynie fragmenty liter i wyrazów.
Odnalezione macewy trafiły do Muzeum Regionalnego w Brzezinach, gdzie mają szansę na zachowanie i upamiętnienie bogatej historii tego regionu.
al, mn
Zaczynali ponad 130 lat temu od niewielkiej fabryki pluszu, a przez niemal 100 lat specjalizowali się w wełnianych dywanach, którymi zachwycali się arabscy szejkowie. W 2000 roku fabryka dostała drugie życie i zaczęła tkać „dywany” sztucznej trawy, które trafiają na boiska na całym świecie. W 2023 roku to właśnie na trawie z Łódzkiego polska reprezentacja pokonała drużynę Wysp Owczych.
Z produkcji dywanów zrobili sztukę, a projekty tkanin tworzą specjaliści z łódzkiej ASP. Z kolei za najwyższą jakością stoi niemal 140-letnia tradycja włókiennicza, przekazywana z pokolenia na pokolenie. Dziś Dywilan to również pierwszy na świecie producent tkanej sztucznej trawy na boiska piłkarskie – biegają po nich zawodnicy m.in. Borussii Dortmund, a murawa z Łódzkiego jest także w Tajlandii, Norwegii, w Niemczech, Francji, Holandii i przede wszystkim w Polsce.
- Nasi klienci wiedzą, że Dywilan ma kilkudziesięcioletnią tradycję, ale nie wszyscy wiedzą, że historia naszej firmy sięga aż końca XIX wieku. Ta historia, na której opieramy naszą działalność i swoją przyszłość, jest naprawdę bardzo ciekawa – mówi Piotr Jakubiak, prezes Dywilanu.
Dywilan, jeszcze nie pod obecnym szyldem, zaczynał jako niewielka fabryka pluszu założona przez Juliusza Fiala i Wilhelma Luckera, do których potem dołączyli bracia Finster – najpierw Ferdynand, a po jego śmierci – Teodor. Po jakimś czasie, to właśnie on wykupił wspólników i stał się jedynym właścicielem Łódzkiej Manufaktury Pluszowej. Zakład i załoga się rozrastały, tak samo jak znaczenie manufaktury w Królestwie Polskim. W latach 20-tych firma zaczęła produkcję dywanów wełnianych, choć w czasie II wojny światowej zakład tkał głównie koce i sukno mundurowe dla niemieckiej armii. Po wojnie fabryka została znacjonalizowana stając się Zakładami Przemysłu Jedwabniczo-Galanteryjnego, a potem Fabryką Pluszu i Dywanów im. Tadka Ajzena.
Złote czasy nastały w latach 70-tych, gdy firma skupiła się tylko na produkcji dywanów i przeniosła do nowego zakładu przy ul. Dąbrowskiego. Już jako Dywilan – a nazwę wybrano w konkursie ogłoszonym wśród załogi – wełniane dywany podbijały rynki m.in. krajów arabskich, gdzie pod koniec lat 70. eksportowano ok. 60 procent produkcji.
Po latach tłustych przyszły chude, które doprowadziły w 1999 do upadłości Dywilanu. Budynki zostały wyprzedane, dokumenty trafiły do Centralnego Muzeum Włókiennictwa w Łodzi, a dywany m.in. okolicznościowe, do Muzeum Zamoyskich w Kozłówce.
Obecny Dywilan odrodził się w 2000 roku dzięki rodzinie Jakubiaków. Firma znów zaczęła produkować wysokiej jakości dywany z wełny, krok po kroku rozwijając produkcję i możliwości. W 2008 roku firma kupiła najnowocześniejsze wtedy w Polsce krosno dywanowe, a dwa lata później w ofercie pojawiła się tkana sztuczna trawa sportowa. Dziś to zielone dywany są motorem napędowym Dywilanu: firma produkuje trawę hybrydową, a od 7 lat – nawierzchnię na boiska bezzasypowe. Wyroby Dywilanu trafiają także na korty tenisowe, pola golfowe i place zabaw.
- Jesteśmy firmą prywatną, która rozpoczęła swoje działanie bazując na historii tworzonej przez wiele pokoleń łódzkich pracowników, ale myślimy przede wszystkim o naszej przyszłości i o przyszłości rynku dywanów wełnianych oraz sztucznej trawy, bo to sztuczna trawa instalowana na profesjonalnych boiskach piłkarskich na całym świecie jest naszym głównym produktem – mówi Piotr Jakubiak. Jak podkreśla, nie zapominają o dywanach, które można podziwiać m.in. w ambasadach Polski w Paryżu, Kopenhadze, zamku w Pszczynie czy w Pałacu Poznańskiego w Łodzi. - Dywany są produktem tradycyjnym, klasycznym i bardzo dobrze przyjmowanym przez naszych klientów, tak samo, jak to było przez ostatnie dziesiątki lat – podkreśla prezes Jakubiak.
W tym roku firma będzie świętować jubileusz 25-lecia. Jednym z wydarzeń będzie zaplanowana na maj Gala Dywilanu.
kw
fot. T. Grala
Skansen Rzeki Pilicy to wyjątkowe miejsce, które przenosi odwiedzających w podróż przez historię i kulturę regionu związanego z jedną z najpiękniejszych polskich rzek. Położony w Tomaszowie Mazowieckim, skansen stanowi pierwszą w Polsce placówkę muzealną poświęconą rzece i jej otoczeniu.
- Jest to wyjątkowe miejsce. Gromadzone są tutaj obiekty, w różny sposób związane z rzeką Pilicą. One stały nad rzeką, pływały po niej, ale są tez i takie, które z niej zostały wydobyte - mówi Zbigniew Cichawa, przewodnik w Skansenie. - Skansen powstał w 2000 roku, była to inicjatywa oddolna kilku pasjonatów, którym na sercu leżało zachowanie dziedzictwa kulturowego tej rzeki. Przekazywali też swoje własne eksponaty na potrzeby nowo powstającej placówki. Dzięki tej pasji powstało to niezwykłe miejsce - dodaje.
Początkowo było to skromne miejsce z młynem wodnym i drobnymi eksponatami. Dziś jest to jedna z atrakcji skansenu. Młyn Wodny z Kuźnicy Żerechowskiej liczy sobie już 100 lat i jest w bardzo dobrym stanie. Został on przeniesiony do skansenu i odrestaurowany. Dzięki temu zachował swój oryginalny charakter i jest jednym z najstarszych tego typu obiektów w regionie. Wnętrze budynku zajmuje ekspozycja poświęcona tradycjom młynarstwa wodnego w dorzeczu Pilicy, której głównym elementem są ruchome modele młynów.
Obok młyna w stylowej galerii zostało zgromadzonych ponad 30 kamieni młyńskich pochodzących z nieistniejących już młynów z dorzecza Pilicy. Jest to największa tego typu kolekcja w Polsce. Dużą atrakcją jest również odrestaurowany bunkier z okresu II wojny światowej, który pozwala zobaczyć, jak wyglądały fortyfikacje nad Pilicą.
Perełką Skansenu Rzeki Pilicy jest budynek poczekalni kolejowej z przystanku Czarnocin.
- To Stacyjka Reymonta. Odegrała ona ważną rolę w historii regionu, a jej największym atutem jest fakt, że korzystał z niej sam Władysław Reymont, laureat Nagrody Nobla w dziedzinie literatury. Niedaleko tego budynku, mieli swój majątek rodzice Reymonta. I młody Władysław przyjeżdżając i wyglądając od rodziców, kupował tu bilety i czekał na pociąg. Reymont pracował również na kolei. Był kolejarzem na kolei Warszawsko – Wiedeńskiej. Pisarz podróżował tędy w okresie swojej pracy nad powieścią "Chłopi", co czyni ten obiekt niezwykle cennym świadectwem historycznym. W budynku zachowano oryginalne elementy wystroju, a wystawy przybliżają zarówno jego funkcję, jak i postać Reymonta – mówi przewodnik.
Niezwykła jest również historia tego budynku. Ten całkowicie drewniany i misternie zdobiony obiekt, został zbudowany w 1896 roku jako pawilon ekspozycyjny Dyrekcji Kolei Warszawsko-Wiedeńskiej na odbywającą się w 1896 roku Wszechrosyjską Wystawę Przemysłowo-Artystyczną w Niżnym Nowogrodzie (miasto na wschód od Moskwy przy ujściu Oki do Wołgi). Po zakończeniu wystawy w 1897 roku pawilon ten został zdemontowany i przewieziony na trasę Kolei Warszawsko-Wiedeńskiej. Ustawiono go na przystanku „Wolbórka” pod Będkowem (od 1925 roku przystanek nosił nazwę „Czarnocin, a obecnie powrócono do nazwy „Wolbórka”). Przez lata budynek stopniowo podupadał. Kiedy kolej przestała go użytkować w zastraszającym tempie popadł w ruinę. Od zupełnego zniszczenia ocaliły ten zabytek wspólne starania władz samorządowych Tomaszowa Mazowieckiego i Skansenu Rzeki Pilicy. Ich rezultatem było podjęcie w dniu 27 października 2006 roku przez Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków decyzji o przeniesieniu budynku tej poczekalni do Tomaszowa Maz. i jej odbudowie w Skansenie Rzeki Pilicy, gdzie zyskał nowe życie.
W skansenie można również zobaczyć niezwykle ciekawą kolekcję dawnych urządzeń hydrotechnicznych, takich jak ręczne pompy strażackie, narzędzia służące do konserwacji koryta rzeki czy elementy dawnych tam i jazów. Nie brakuje również zabytkowych drewnianych wozów i narzędzi rolniczych, które obrazują życie codzienne mieszkańców nadpilickich terenów.
Jednym z najbardziej nietypowych eksponatów jest unikalny schron kolejowy z okresu II wojny światowej, który został wydobyty z dna Pilicy i odrestaurowany. Ten rzadko spotykany element wojennej architektury obronnej stanowi ogromną atrakcję dla miłośników historii militariów.
Skansen Rzeki Pilicy to unikalne miejsce turystyczne w województwie łódzkim. Dzięki unikalnym zbiorom, autentycznym zabytkom oraz edukacyjnemu charakterowi przyciąga zarówno miłośników historii, jak i osoby szukające kontaktu z naturą. Jest to miejsce, które w wyjątkowy sposób łączy dziedzictwo kulturowe regionu z jego przyrodniczym pięknem, stanowiąc cenny element promocji województwa na mapie turystycznej Polski. Co roku Skansen odwiedza około 30 tysięcy turystów.
Goszcząc w Skansenie warto również odwiedzić pobliski rezerwat przyrody Niebieskie Źródła. To unikalne miejsce słynie z niezwykłych źródeł krasowych, które tworzą malownicze, turkusowo-niebieskie oczka wodne. Zjawisko to wynika z rozpraszania światła w wodzie bogatej w wapń i inne minerały.
Rezerwat jest ostoją licznych gatunków ptaków i stanowi doskonałe miejsce na relaksujący spacer w otoczeniu przyrody. Bliskość skansenu i rezerwatu sprawia, że obie atrakcje doskonale się uzupełniają, oferując odwiedzającym niezapomniane wrażenia.
bg.
zdjęcia: TG
W tym niecodziennym przyjęciu można było wziąć udział w Wojewódzkiej Bibliotece Publicznej im. Marszałka Józefa Piłsudskiego w Łodzi.
Była to już ósma edycja spotkania „Imieniny Marszałka w Bibliotece im. Piłsudskiego”. Goście dopisali i się nie zawiedli, bo organizatorzy przygotowali atrakcje.
Była interesująca opowieść dyrektor Joanny Mądrzak o losach Pięknej Pani, jak nazywano pierwszą żonę Józefa Piłsudskiego Marię z Koplewskich Piłsudską. Znany historyk i pisarz Sławomir Koper opowiedział z kolei o prywatnym życiu marszałka.
Te barwne historie okrasiła muzycznie Aleksandra Hawro-Łyko, artystka chóru Filharmonii Łódzkiej, która wystąpiła z akompaniamentem gitarzysty Bogumiła Łyko. Imieniny zakończył słodki poczęstunek.
Podczas przyjęcia biblioteka nagrodziła laureatów Konkursu Ortograficznego „O Pióro Marszałka”. Rywalizowali w nim uczniowie klas 7-8 szkół podstawowych. Wygrała Weronika Dróżdż z Zespół Szkolno-Przedszkolnego w Sobocie, drugie miejsce zajęła Maja Iskierka ze Szkoły Podstawowej im. Tadeusza Kościuszki w Łaznowie, a trzecie - Szymon Rodak ze Szkoły Podstawowej nr 120 im. Konstytucji 3 Maja w Łodzi. Wyróżnienia: Ewa Grenik (Zespół Szkolno-Przedszkolny w Sobocie), Emilia Józefowicz (Szkoła Podstawowa nr 24 w Łodzi), Oliwia Chojnacka (Szkoła Podstawowa nr 120 w Łodzi).