Około dziesięciu tysięcy kibiców oglądało rywalizację najlepszych zawodników o światowy czempionat w Atlas Arenie. Dziś w Łodzi rozegrano czwartą rundę Mistrzostw Świata FIM SuperEnduro, a partnerem było Województwo Łódzkie.
Łódzka runda ma szczególne znaczenie dla biało-czerwonych kibiców, bo to czternaście lat temu w Atlas Arenie rozegrano pierwsze Mistrzostwa Świata SuperEnduro w naszym kraju. Dziś światowa czołówka zmierzyła się w Łodzi po raz szósty w historii.
Efektowny charakter miała ceremonia otwarcia, pełna ognia muzyki i laserów. „Ogień” był również na niezwykle trudnym torze, zbudowanym z tysiąca metrów sześciennych ziemi, drewnianych bali, wielkich opon i ogromnych głazów, na którym rywalizowali najlepsi zawodnicy na świecie.
Zmagania były rozgrywane w czterech kategoriach. Atlas Arena oszalała, gdy w drugim wyścigu w najważniejsze klasiej czyli prestige prowadził utalentowany Dominik Olszowy. Jednak w końcówce został wyprzedzony przez Billy’ego Bolta. Brytyjczyk to absolutny dominator SuperEnduro. Wygrał poprzednie trzy rundy, dziś był również najlepszy w Łodzi, wygrywając wszystkie wyścigi.
- Tak, jak ciągle powtarzam, na papierze i wyniki wskazują na to, jakbym dominował, ale naprawdę, szczerze mówiąc, nigdy nie jest to łatwe To była bitwa, trzy wyścigi, ale w każdym trochę inni ludzie. To tylko pokazuje, że poziom mistrzostw jest teraz bardzo wysoki. To był wspaniały wieczór – powiedział czterokrotny mistrz świata, który w tym sezonie zmierza po swój piąty tytuł.
Triumfem naszego rodaka, zakończyła się natomiast rywalizacja w klasie ekspert z udziałem zawodników bez licencji. W klasie junior (U-23) wygrał natomiast Niemiec Milan Smusher, a youth (U-18) – Hiszpan Ramon Godino Gomez.
Kolejna runda cyklu zostanie rozegrana już 8 lutego w Budapeszcie. Zmagania zakończą się w marcu. Najpierw zawodnicy zmierzą się Newcastle (1.03), a ostatnia runda zostanie rozegrana w Lievin (8.03).
fot. Sebastian Sołtyszewski
Piłka nożna. Dwa tysiące kibiców Widzewa oglądało mecz łódzkiego klubu w Poznaniu z Lechem. Trapiona kontuzjami, pozbawiona Imada Rondicza drużyna Daniela Myśliwca przegrała w stolicy Wielkopolski 1:4.
Już w 2. minucie wykonujący rzut Sebastian Kerk zagrał piłkę w pole karne. Obrońców poznańskiej drużyny uprzedził Luis da Silva, który pokonał Bartosza Mrozka, ale analiza VA wykazała spalonego.
W odpowiedzi kapitalną akcję przeprowadził Alfonso Sousa. Portugalski pomocnik okiwał dwóch piłkarzy Widzewa w polu karnym i strzałem z ostrego kąta pokonał Rafała Gikiewicza. Tuż po golu mecz został przerwany, gdyż kibice odpalili race. Kolejne minuty przyniosły dużą przewagę gospodarzy w polu, ale łodzianie byli dobrze zorganizowani w obronie i nie pozwalali rywalom na stworzenie klarownych sytuacji bramkowych. W 23. minucie groźny strzał z dystansu na łódzką bramkę oddał Antoni Kozubal, ale Gikiewicz odbił piłkę ponad poprzeczką. Pomocnik Lecha tuż przed przerwą po raz drugi uderzeniem z za linii pola karnego próbował zdobyć gola, ale futbolówka przeleciała nad poprzeczką.
Kozubalowi nie udało się zdobyć gola, zaliczył natomiast asystę. W doliczonym czasie pierwszej połowy odebrał piłkę, przeprowadził z nią rajd i prostopadłym podaniem znalazł w polu karnym Michaela Ishaka. Szwedzki napastnik bez problemów pokonał Gikiewicza i Widzew przegrywał 2:0.
Cztery minuty po przerwie Alfonso Sousa pięknym strzałem z dystansu w okienko, podwyższył na 3:0. Szybko jednak odpowiedział Widzew. Fran Alvarez długim podaniem uruchomił Samuela Kozlovsky’ego. Słowak wyszedł na czystą pozycję, strzałem w krótki róg zaskoczył Mrozka i było 3:1.
W 70. minucie stuprocentową sytuację mieli gospodarze, ale Sousa, przegrał pojedynek z Gikiewiczem. W końcówce kilka szans bramkowych, miał Widzew, leczz brakowało wykończenia, szczególnie u Saida Hamulicza. Ostateczny cios zadał natomiast Lech. W 80. minucie Daniel Hakans wszedł z piłką w pole karne, dograł na długi słupek do Ishaka, a Szwed ładną główką podwyższył na 4:1, odbierając nadzieje gościom na korzystny wynik.
Lech Poznań – Widzew Łódź 4:1 (2:0) 1:0 A. Sousa (5), 2:0 M. Ishak (45), 3:0 A. Sousa 49, 3:1. S. Kozlovsky (52), 4:1 M. Ishak (80)
Gikiewicz – Żyro, Volanakis, da Silva – Kozlovsky, Alvarez, Shehu, Kerk (87, Hanousek), Sypek żk (79 Stachowicz) – Łukowski (53, Gong) – Sobol (53, Hamulić)
Plus Liga. PGE GiEK Skra Bełchatów pokonała u siebie Stal Nysę 3:0. MVP spotkania został Miran Kujundzić, który swoim atakiem zakończył decydującego seta.
Pierwsza partia rozpoczęła się od mocnego uderzenia PGE GiEK Skry, która szybko objęła prowadzenie 4:0. Goście jednak szybko odrobili straty, a w końcówce seta zbliżyli się na 17:16. Bełchatowianie błyskawicznie odpowiedzieli, odbudowując przewagę. Przy stanie 22:19 byli już na dobrej drodze do zwycięstwa w secie. Piłkę setową zapewnił Łukasz Wiśniewski, a atak Amina przypieczętował triumf Skry 25:20.
Drugi set był znacznie bardziej wyrównany. Goście doprowadzili do remisu po błędzie bełchatowian, ale dobra zagrywka Grzegorza Łomacza pozwoliła Skrze ponownie wyjść na prowadzenie (9:6). Zespół z Nysy poprawił grę w ataku i bloku, obejmując prowadzenie 13:12, co skłoniło trenera Skry Gheorghe’a Cretu do wzięcia czasu. Gospodarze wyrównali przy stanie 18:18, a na boisku pojawił się Wiktor Nowak, choć szybko wrócił do kwadratu dla rezerwowych. W końcówce to goście prowadzili 20:19, ale skuteczny atak Pavle Pericia wyrównał wynik, a chwilę później ten sam zawodnik posłał asa serwisowego. Piłkę setową zapewnił Miran Kujundzić, jednak goście doprowadzili do remisu po 24. Kolejną szansę PGE GiEK Skrze dał atak Pericia, ale i tym razem Nysa wyrównała. Dopiero trzecia piłka setowa, zdobyta po ataku Amina, zakończyła się sukcesem – as serwisowy naszego atakującego zamknął partię 27:25.
W trzecim secie obie drużyny grały punkt za punkt, ale to PGE GiEK Skra jako pierwsza wypracowała przewagę (7:4). Przy stanie 11:7 trener gości poprosił o czas. Po wznowieniu gry bełchatowianie kontrolowali wynik, aż do momentu, gdy błąd na zagrywce popełnił Grzegorz Łomacz, a Michał Gierżot dołożył asa, zmniejszając dystans do dwóch punktów (14:12). Trener Cretu wykorzystał drugi czas przy stanie 17:15, ale po powrocie na boisko Skra zdobyła 18. punkt. Goście jeszcze raz zbliżyli się na jedno „oczko” (18:17), lecz w kolejnej akcji El Graoui pomylił się na zagrywce, pozwalając gospodarzom znów odskoczyć. Piłkę meczową zapewnił błąd w zagrywce Remigiusza Kapicy, a kropkę nad „i” postawił Miran Kujundzić, kończąc spotkanie wynikiem 25:22.
Tauron Liga. W meczu na szczycie siatkarki PGE Grot Budowlanych uległy faworyzowanemu Developress Rzeszów 3:1.
To był wielki hit rundy, nie tylko dlatego, że lider z Rzeszowa podejmował wicelidera z Łodzi, ale również za sprawą faktu, że obie ekipy reprezentują nas kraj w fazie play-off Ligi Mistrzyń.
Początek spotkania należał do Budowlanych, które głównie dzięki skutecznej w ataku Saszy Planinscec wypracowały sobie czteropunktową przewagę (10:6). Potem jednak dzięki mocnej zagrywce łodzianki zostały odrzucone od siatki. Gdy Paulina Damaske nadziała się na podkarpacki blok, było po 15.
Niedługo jednak Rysice cieszyły się z remisu, bo po raz kolejny Budowlane zaczęły odskakiwać i po kolejnym nieudanym ataku Sabriny Machado (Developress), łodzianki znów prowadziły czterema punktami (21:17).
As serwisowy Afedo Manyang, debiutantki w łódzkiej drużynie, dał Budowlanym piłkę setową 24:19. Rysice wygrały cztery piłki z rzędu, robiąc sobie nadzieje na grę na przewagi, ale potem Planinscec efektownym zbiciem zakończyła seta.
W drugiej partii panie toczyły wyrównaną walkę. W końcówce zarysowała się przewaga łodzianek. Gdy Jelena Blagojević kiwką w swoim stylu zdobyła punkt, było 22:18 przyjezdnych. Kolejne piłki, tak jak w poprzedniej odsłonie, przyniosły pościg Rysic, ale tym razem udało im się doprowadzić do gry na przewagi. I to one ją wygrały. Najpierw Agnieszka Korneluk zablokowała Damaske, a potem skuteczny atak wyprowadziła Monika Fedusio i w setach było 1:1.
W trzeciej odsłonie warunki dyktowały rzeszowianki, które zbudowały sobie kilkupunktową przewagę (11:8). Przyjezdne popełniały dużo błędów i przewaga rosła. Po ataku Magdaleny Jurczyk było już 20:14 dla siatkarek z Podkarpacia. Rysice kontrolowały partię i dowiozły prowadzenie do końca. Łodzianki zostały dobite przez skuteczną w tym spotkaniu Agnieszkę Korneluk.
Początek czwartej partii ponownie upłynął pod znakiem przewagi gospodyń, które szybko wyszły na czteropunktowe prowadzenie (10:6). Budowlane zatraciły skuteczność, popełniały zbyt dużo błędów, w efekcie przewaga gospodyń rosła, które stosunkowo łatwo wygrały seta i tym samym całe spotkanie.
Developress Rzeszów - PGE Grot Budowlani Łódź 3:1 (23:25, 26:24, 25:21, 25:16)