Przejdź do treści Przejdź do menu głównego Przejdź do wyszukiwarki

Plus Liga. Skra Bełchatów pokonała u siebie Barkom Każany Lwów 3:0 i awansowała do czołowej ósemki ligi.

Od początku dominowali skuteczni w ataku gospodarze, którzy rozpoczęli od serii 7:0. W dodatku bełchatowianie mieli pięć asów serwisowych i szybko rozstrzygnęli partię na swoją korzyść.

W drugim secie Ukraińcy podjęli rękawicę. Co prawda Skra zbudowała sobie przewagę punktową i gdy było 21:15, wydawało się, że drugi set zostanie łatwo wygrany, ale wówczas Ukraińcy rozpoczęli pościg za rywalem. Bełchatowianom brakowało punktów Amina Esmaeilnezhada, który był nieskuteczny w tej odsłonie. Przewaga topniała i po skutecznym bloku Rune Fastelanda na Irańczyku było już tylko 23:22. Partię rozstrzygnęły znakomite wystawy Grzegorza Łomacza do Mirana Kujundzicza i było już 2:0 setach.

Porażka w drugim secie nie załamała gości, wręcz przeciwnie uwierzyli, ze są w stanie powalczyć w bełchatowskim ulu. W kolejnej odsłonie obie drużyny grały cios za cios. Po stronie Skry wciąż brakowało skuteczności Esmaeilnezhada,.

Przy stanie 23:23, Wasyl Tupchili dostał czapę od Pavle Pericza, potem jednak przy zagrywce pomylił się Kujundzić i doszło do gry na przewagi. W tej lepsza była Skra. Za sprawą blokujących Łukasza Wiśniewskiego oraz Bartłomieja Lemańskiego i komplet punktów został w Bełchatowie.

PGE GiEK Skra Bełchatów – Barkom Każany Lwów 3:0 (25:15, 25:23, 26:24)

fot. Tomasz Grala

Boks. Elita pięściarzy z Łódzkiego rywalizowała w meczu przeciwko reprezentacji Śląskiego z okazji Dnia Niepodległości w Ozorkowie. Ostatecznie po zaciętej walce gospodarze musieli uznać wyższość przyjezdnych prowadzonych przez Roberta Gortata, brata słynnego Bałuciarza Marcina (18:25)

Przypomnijmy, że rodzina Gortatów ma bogate tradycje pięściarskie, Robert sześciokrotnie zdobywał mistrzostwo Polski w wadze półciężkiej, a ojciec Janusz dwukrotnie sięgał po medal olimpijski.

Dziś w Ozorkowie rywalizowała śmietanka pięściarzy z obu województw w kategoriach: młodzik, kadet i junior. Na ringu w kadrze prowadzonej przez trenera Rafała Borkowskiego zobaczyliśmy m. in. Dominika Adamskiego z Olimpijczyka Ozorków, mistrza Europy młodzików. Stoczono dziesięć pojedynków na wysokim poziomie. Publiczność była zachwycona, gdy łodzianin Kacper Podemski (Skarks) pokonał mistrza Polski juniorów Bartosza Zarembę. Najlepszą walką meczu wybrano pojedynek z udziałem Igora Brauze (Olimpijczyk Ozorków), który został również uznany za najlepszego zawodnika spotkania. Najlepszą zawodniczką ogłoszono natomiast Wiktoria Sobala (Rudzki Klub Sportowy Łódź).

- Jestem szczęśliwy z faktu, że na sportowo uczciliśmy Święto Niepodległości – mówi trener Arkadiusz Cygan (Olimpijczyk Ozorków), który wraz z szkoleniowcem Sebastianem Adamskim zorganizował mecz. – Walki stały na wysokim poziomie i postawiliśmy się Śląskiemu, w którym jest cztery razy więcej klubów pięściarskich. Gdy rok temu obie reprezentacje zmierzyły się na Śląsku, wygraliśmy tylko jedną walkę, a dziś przegraliśmy różnicą siedmiu oczek, więc jest progres.

Oprócz walk meczowych rozegrano 15 sparingów z udziałem młodych adeptów boksu z Łódzkiego. Organizatorami był klub Olimpijczyk Ozorków, współorganizatorem – miejscowy Zespół Szkół Zawodowych, a partnerem Województwo Łódzkie.

(mrok), fot. Sebastian Sołtyszewski

Piłka nożna. Po dwóch meczach bez wygranej w Sercu Łodzi, dziś drużyna Daniela Myśliwca przełamała się i pokonała Zagłębie Lubin 2:0. Bohaterem był Jakub Sypek, łódzki skrzydłowy, wychowanek Zagłębia, który pognębił swój dawny klub.

Od końca września łódzcy kibice czekali na wygraną w Sercu Łodzi. Po raz ostatni Widzew wygrał w pojedynku z Piastem Gliwice 1:0. Dziś w meczu z Miedziowymi nastąpiło przełamanie, które zespół zawdzięcza Jakubowi Sypkowi zdobywcy obu goli dla łodzian.

Od początku przeważali gospodarze i szybko objęli prowadzenie. W 7. minucie Jakub Sypek, skrzydłowy Widzewa, dostał od Samuela Kozlovskiego piłkę w polu karnym i założył siatkę Dominikowi Hładunowi. Widzew nie spuszczał z tonu. W 17. minucie pomocnik Sebastian Kerk w swoim stylu spróbował strzału z za pola karnego, ale futbolówka trafiła w słupek.

Po raz kolejny słupek pomógł Hładunowi na dziesięć minut przed przerwą. Tym razem bliski zdobycia gola był Fran Alvarez. Bramkarz Zagłębia miał dużo pracy, bowiem do przerwy łodzianie oddali dziesięć strzałów.

Mniej groźne było Zagłębie. W 18. minucie Tomasz Pieńko strzałem bez przyjęcia sprawdził formę Rafała Gikiewicza, ale bramkarz gospodarzy nie dał się zaskoczyć.

Z wysokiego „C” zaczęli goście po zmianie stron. Vaclav Sejk ładnym podaniem uruchomił w polu karnym Mateusza Wdowiaka, ale ten przegrał pojedynek z Gikiewiczem. Napór Zagłębia trwał. Cztery minut po przerwie w pole karne z futbolówką wbiegł Pieńko, ale jego strzał został zablokowany przez defensywę łodzian. Zaniepokojony trener Myśliwiec, chcąc poprawić obronę na prawej flance szybko zdjął Lirima Kastratiego, zastępując go Marcelem Krajewskim.

Po pierwszym słabszym kwadransie drugiej połowy do głosu doszedł  Widzew. W 71. minucie Kozlovsky precyzyjnym długim podaniem uruchomił w polu karnym Sypka, a ten strzałem bez przyjęcia po raz drugi pokonał Hładuna i było 2:0.

Zagłębie było stroną przeważającą w drugiej połowie, ale nie udokumentowało przewagi bramkami. Więcej goli nie padło i trzy punkty zostały w Łodzi.

Widzew Łódź – Zagłębie Lubin 2:0 (1:0) 1:0 J. Sypek (7), 2;0 J Sypek (71)

Widzew: Gikiewicz – Kozlovsky, Silva, Żyro, Kastrati (52 Krajewski) –  Kerk (85 Hanousek), Shehu (85 Sobol), Alvarez – Cybulski (61 Łukowski), Rondić, Sypek

(mrok), fot. Sebastian Sołtyszewski

Najmłodsi mieszkańcy województwa łódzkiego spotkali się w Muzeum Pałacu Herbsta, by tworzyć kotyliony na Święto Niepodległości.

Listopad nieodłącznie kojarzy się z obchodami Narodowego Święta Niepodległości. W Muzeum Pałacu Herbsta odbyły się rodzinne warsztaty, podczas których wspólnie stworzono biało-czerwone kotyliony – symbol polskiej niepodległości. Każdy uczestnik mógł zabrać swój kotylion aby przypiąć go 11 listopada, aby uczcić dzień, w którym Polska odzyskała wolność w 1918 roku.