W 1927 roku na wieżach miejscowej świątyni zostały bowiem ponownie zainstalowane dzwony kościelne. Ponownie, bowiem w 1918 roku mieszkańcy wsi musieli je ukryć przed Niemcami. W czasie I wojny światowej Niemcy bardzo potrzebowali surowców na potrzeby przemysłu zbrojeniowego i szukali ich gdzie się da. Nie gardzili nawet sztućcami czy świecznikami. Dzwony robione były z mosiądzu, który był niezbędny do produkcji dział. Niemiecka administracja prowadziła niekiedy specjalne punkty skupu surowca. Tak naprawdę było to miejsce gromadzenia zarekwirowanych rzeczy, Polacy niechętnie przekazywali prywatny lub publiczny dobytek. Kradzież dzwonów z kościelnych wież uważano za świętokradztwo.
Dlatego mieszkańcy Lututowa postanowili dzwon ukryć. Był dla nich o tyle cenny, został ufundowany ze składek lokalnej społeczności. Na konspiracyjnym zebraniu zdecydowano, że zostanie ukryty w stodole jednego z gospodarzy. Należało to jednak zrobić w sposób przemyślany, aby Niemcy nie domyślili się kryjówki. W stodole wykopano dół o średnicy odpowiadającej dzwonowi, który został w nim zakopany. Schowek został dla niepoznaki przykryty stosami siana.
Niemcy nie mogąc znaleźć dzwonu, wpadli w szał. Przeprowadzano rekwizycje w każdym gospodarstwie, przeszukiwano stogi siana. Nie odkryto przemyślnej skrytki. Na mieszkańców spadły represje. Część z nich została aresztowana i wysłana do obozów jenieckich. Do domów wrócili dopiero po wojnie. Swoje poświęceni okupili zdrowiem, ale warto było - niecałą dekadę później byli świadkami, jak w Lututowie rozbrzmiewało bicie ich dzwonu.
30-03-18
Święta Wielkanocne 1918 roku wielu polskich żołnierzy spędzało na frontach Wielkiej Wojny. Doświadczali oni coraz silniej wszelkich niedogodności przedłużającego się konfliktu, w szczególności dotyczy to zaopatrzenia w żywność. Żołnierzom, podobnie jak cywilom, reglamentowano posiłki i zmniejszano ich ilość. W okresie świątecznym w Łodzi i innych miastach regionu organizowano zbiórki pieniędzy na tzw. Święcone dla Żołnierzy. Zawiązywano komitety, które przeprowadzały akcję. Darczyńcy byli skrupulatnie wypisywani wraz z darowaną sumą w miejscowych gazetach, co pozwalało społeczeństwu zweryfikować który z lokalnych przedsiębiorców jest prawdziwym patriotą. Jeżeli któryś z nich nie zdecydował się na bezpośrednie wsparcie pieniężne, mógł zorganizować koncert charytatywny lub odczyt patriotyczny. Wszystko po to, by Polakom spędzającym niekiedy lata na linii frontu dać w okresie świątecznym namiastkę rodzinnego domu. Żeby żaden z nich nie musiał podczas Wielkiej Nocy jeść fasoli z konserw i chleba razowego.
(ŁŚ)
Poglądowe zdjęcie pochodzi ze zbiorów Narodowego Archiwum Cyfrowego.
21-03-18
W 1918 roku nie obchodzono Światowego Dnia Poezji, który obecnie przypada na 21 marca. Można zastanawiać się, który utwór był najpopularniejszy sto lat temu: może któryś z tomiku wierszy p.t. "Czyhanie na Boga" autorstwa Juliana Tuwima? Tuwim wówczas był debiutantem i dopiero zaczynał swoją piękną karierę. Dlatego niniejszy tekst nie będzie o autorze “Lokomotywy”. Przypomnimy natomiast postać Ignacego Kozielewskiego.
Dzisiaj mało kto o nim pamięta. Kim był? Na początek wspomnijmy, że był synem ziemi wieluńskiej. Urodził się w Starzenicach, wsi nieopodal Wielunia. Potem kształcił się w gimnazjum w Piotrkowie Trybunalskim, po czym wyjechał do Warszawy i Lwowa na studia. Kozielewski jest jednym z twórców rodzimego skautingu, z którego wywodzi się dzisiejsze harcerstwo. Sam był zresztą pionierem, jednym z pierwszych harcerzy na ziemiach polskich. Z tego powodu duży nacisk kładł na patriotyczne wychowanie młodzieży.
Co wspólnego Ignacy Kozielewski miał z poezją? Otóż stworzył jedną z najpiękniejszych polskich pieśni patriotycznych! Utwór “Wszystko, co nasze” napisał już w 1912 roku, podczas pobytu we Lwowie. W 1918 roku władze świeżo powstałego (1 listopada 1918 roku) Związku Harcerstwa Polskiego uznały pieśń za swój hymn. Dzisiaj jest śpiewany podczas spotkań harcerzy w całym kraju, a także w trakcie ważnych uroczystości państwowych.
Wielunianin, jeden z pierwszych harcerzy polskich oraz autor hymnu ruchu: Ignacy Kozielewski. I jego utwór “Wszystko, co nasze”.
Wszystko co nasze, Ojczyźnie oddamy!
W niej życie, więc idziem, by żyć!
... i bielą, rozewrzem ich bramy!
Rozkaz wydany: „Wstań, ku słońcu idź!”
Ramię pręż, słabość krusz!
Ducha tęż, Ojczyźnie miłej służ!
Na jej zew, w bój czy trud
Pójdzie rad harcerzy polskich ród,
Harcerzy polskich ród!
Niech płoną serca! Niech płoną wici!
Od ócz płonących zginie nocny mrok...
Ujrzy Ojczyzna: w zwarte szyki zbici,
Razem z rozkazem: „Czuwaj! Równaj krok!”
Ramię pręż…
Matko! Idziemy! W tej nocy czuwamy!
Równamy błędy! Budzimy ze snów!...
Przeciw twej śmierci z nas sypiemy tamy!
Wytrwale czekaj, Matko! Wskrześniesz znów!
Ramię pręż…
Z przeszłości smutek dłonie nasze pęta
Słabość zatruwa hańbą milion dusz.
Ale ze zgrozą targamy te pęta...
Toż hasło życia brzmi: „Twe smutki krusz”
Ramię pręż…
Naprzód! Z piosenką o kochanej ziemi!
Idziem, jak fala, zalać polski świat...
Policzyć wszystkich, co nie są nam niemi,
Odtrącić wszystkich, kto nie jest nam brat.
Ramię pręż..
(ŁŚ)
Zdjęcie pochodzi ze zbiorów online Narodowego Archiwum Cyfrowego
20-03-18
Na początku 1918 roku Europa nadal była ogarnięta Wielką Wojną, chociaż każdy jej uczestnik ( poza Stanami Zjednoczonymi Ameryki Północnej) ledwo wiązał koniec z końcem. W takiej sytuacji każda z walczących na Starym Kontynencie stron zamierzała realizować własne interesy polityczne oraz dążyła do jak najszybszego rozstrzygnięcia konfliktu na własną korzyść.
W lutym 1918 roku wszyscy Polacy żyli konferencją pokojową w Brześciu nad Bugiem (wówczas zwanym Brześciem Litewskim) i sprawą przyznania Chełmszczyzny mającemu powstać państwu ukraińskiemu. Spór o ziemię chełmską budził wyjątkowe emocje wśród polskich polityków. Był gorąco komentowany w prasie i nie było w Łodzi czy Piotrkowie tytułu prasowego, który by o nim nie napisał Dlaczego? Zarówno Prusom, jak i Austro - Węgrom zależało na jak najszybszym zakończeniu konfliktu z Rosją na wschodzie. Ulżyłoby to nadwyrężonej gospodarce wojennej obu państw i pozwoliło skoncentrować wysiłek militarny w Europie Zachodniej. Dlatego w trakcie rozmów z bolszewikami byli gotowi na ustępstwa, nawet kosztem Polaków i ich interesom.
Piotrków (dzisiaj Piotrków Trybunalski), jak całe Królestwo Polskie, znajdował się wówczas pod okupacją państw centralnych. Przeglądając wydawany w mieście Dziennik Narodowy z lutego 1918 roku zwróccie uwagę na niedokończone zdania i białe szpalty w gazecie. Ze względu na opisaną wcześniej sytuację polityczną, okupacyjne władze nie życzyły sobie treści i opinii medialnych nieżyczliwych decyzjom konferencji w Brześciu. Cenzura nakazała wydawcom usunąć “nieprawomyślne” teksty. Polacy nie mieli wyjścia, nie mogli ich opublikować, bo groziło to konfiskatą nakładu lub zamknięciem gazety. Zdecydowano jednak pokazać miejsca, gdzie cenzura interweniowała i nie dopuściła do publikacji opinii polskiej. Dlatego w piotrkowskim Dzienniku Narodowym z 1918 roku można trafić na puste miejsca bez tekstu. Gdy będziecie przeglądać stare gazety z kilku miesięc przed odzyskaniem Niepodległości i znajdziecie takie białe plamy - możecie być pewni, że to robota cenzury władz okupacyjnych.