Łódzkie lotnisko jest już gotowe na zimę

czwartek, 28 listopada 2024

Gdyby pługi śnieżne z Lublinka wyjechały na łódzką trasę WZ, na której nie byłoby samochodów, mogłyby ją odśnieżyć zaledwie w ciągu 40 minut. To potężne urządzenia, zupełnie inne niż te, które na co dzień pracują na drogach. Lotniskowe pługi śnieżne są długości TIR-a z naczepą. Oprócz nich na Lublinku są także odladzarki do samolotów i chemiczne preparaty zamiast soli drogowej i piasku.  Z takim sprzętem zima łódzkiemu lotnisku nie straszna.

Manewrowanie potężnym pługiem nie jest łatwe. Kierowcy cały czas są w kontakcie radiowym z dyżurnym lotniska i wieżą kontroli lotów. Na każdy wjazd na pas startowy trzeba uzyskać zgodę. Muszą być czujni, żeby nie uszkodzić lamp umieszczonych w nawierzchni drogi startowej, płyty postojowej oraz uważać na stojące samoloty. 

-  Lemiesz pługa ma długość 9 metrów z możliwością rozwinięcia do 14,5 metra. Za nim w pojeździe są szczotki do usuwania śniegu, dmuchawy, a na końcu kilkumetrowy magnes neodymowy. Zbiera wszystkie elementy metalowe, które w procesie oczyszczenia zostałyby na drodze startowej powodując na przykład przebicie opony w samolocie. Pojazdy kompaktowe w ciągu 3-5 minut od wydania dyspozycji przez dyżurnego operacyjnego portu muszą być na drodze startowej. Droga ma szerokość 60 m i długość 2500 m. Dwa pojazdy jadą równolegle raz w jedną stronę, raz w drugą i odśnieżają drogę w ciągu 20 minut – mówi Artur Fraj, dyrektor generalny Portu Lotniczego Łódź.

Do odśnieżenia pasa przed lądowaniem samolotu wyjeżdżają zwykle cztery pługi. Jadą obok siebie „na zakładkę” z prędkością 40 km/h, a zdarza się, że 60 km/h. Jadą tam i z powrotem. Po nich wjeżdża ciągnik z zabezpieczeniem chemicznym: granulatem, albo specjalnym płynem. Na lotniskach nigdy nie używa się piasku, bo mógłby być wessany do silnika. Nie ma tutaj także soli drogowej, ponieważ jest szkodliwa dla kadłubów samolotów i  zakazana w Unii Europejskiej.

 - Jutro odbieramy kolejne urządzenie: polewaczkę. To bardzo precyzyjne urządzenie, które kupiliśmy od jednego z niemieckich lotnisk. Samo dokonuje pomiarów, sprawdza, jaka jest pokrywa lodowa na drodze startowej, a dopiero później dobiera ilość płynu, by zużyć go jak najmniej – mówi dyrektor Artur Fraj. 

 

AK/ fot. lodzkie.pl