Nowalijki prosto od rolnika z Żelechlina
czwartek, 27 marca 2025Czego szukamy na targu wiosną? Świeżych warzyw – młodziutkiej sałaty, rzodkiewek, świeżego szczypiorku i szpinaku. Za ich smakiem tęsknimy przez całą zimę. Na rynkach „Prosto od rolnika” w Łodzi wiosenne nowalijki oferuje m.in. Kamil Staroń, który w Żelechlinie (pow. tomaszowski) od 10 lat prowadzi ekologiczną uprawę warzyw.
Miniaturkowe rozsady wyglądają, jakby na ziemi usiadły setki zielonych motyli. Tylko, że każde „skrzydełka” to wkrótce główka kapusty. Tak samo „siebie” nie przypominają kiełkujące papryki czy ogórki. Teraz, na przełomie marca i kwietnia to ledwo wystające z ziemi mikroskopijne listki, ale na lato wyrosną z nich dorodne warzywa. Co najważniejsze, wszystkie hodowane w sposób ekologiczny, bez chemii i sztucznych nawozów.
Całe gospodarstwo zajmuje 3 hektary we wsi Żelechlin, w gminie Żelechlinek w powiecie tomaszowskim. – W porównaniu do innych gospodarstw, to taki ogródek – żartuje Kamil Staroń, który rolnictwem zajmuje się od dziecka. – To tradycja z dziada pradziada, na tej ziemi pracował mój dziadek, teraz ja.
Wykształcenie też ma rolnicze, bo ukończył wydział ekonomiczno-rolniczy Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie. Jak przyznaje, zawodowa wiedza procentuje. – To połączenie rolnictwa, ekonomii, handlu i marketingu, czyli wszystkiego, co jest potrzebne, żeby wyprodukować i sprzedać – podkreśla.
Zaczynał, jak wspomina, tradycyjnie. Odbiorcami upraw były sklepy, hurtownie i sieci handlowe. Wszystko sprowadzało się do tego, żeby produkt wyhodować jak najtaniej. Dekadę temu doszedł „do ściany”, gdy niżej się nie da zejść z kosztami, ale rodzinę trzeba utrzymać. Zaczął więc sprzedawać swoje warzywa na rynkach, detalicznie i to właśnie klienci indywidualni namówili go na uprawy ekologiczne. Pytali, jakie stosuje nawozy, czy jego warzywa są pryskane, czy można je bezpiecznie dawać dzieciom. – Sam miałem małe dzieci, więc uznałem, że to jest dobry kierunek – mówi i zdradza swoją filozofię: – Ziemia potrafi wydać plon bez sztucznych nawozów, rośliny potrafią się obronić bez pestycydów, choć odbywa się to kosztem części zbiorów, ale musimy się pogodzić, że dzielimy się tym z naturą. Strata jest wpisana w rachunek.
I tak krok po kroku przestawił swoje gospodarstwo na w pełni ekologiczne. Nawóz? Tylko obornik. Ochrona przed szkodnikami? To co urośnie, to jest. Nasiona? Tylko certyfikowane, uzyskane z ekologicznych hodowli. Efekt? Nie zawsze proste i według „jednego wzoru” marchewki czy pietruszki, ale za to czyste od chemii, soczyste i naturalne. W pełni sezonu to jędrne pomidory, pękate bakłażany i prawdziwe w smaku swojskie ogórki.
W gospodarstwie „Kamilove ekowarzywa” asortyment dyktuje przyroda. Na różnokolorowe papryki czy cukinie jeszcze trzeba poczekać, ale w najbliższą sobotę na rynku „Prosto od rolnika” będzie można kupić wyrwane prosto z ziemi rzodkiewkę i szpinak. Lada moment będą też sałaty, potem szczypior i kolejne warzywa.
- Zaczynamy od tych upraw, które wychodzą z ziemi jako pierwsze i najlepiej radzą sobie z niską temperaturą, a w tym roku wszystko będzie wcześniej, nasiona mogłem wysiewać już w styczniu – opowiada pan Kamil, któremu w gospodarstwie pomaga cała rodzina: rodzice, żona i dzieci. Synowie sieją warzywa, a córka także robi zdjęcia na profil na Facebooku.
Gospodarstwo można od razu poznać po tunelach wokół domu – są i przed i za budynkami. Przy drodze teraz rosną szpinak, rzodkiewka i sałaty, ale jak już się skończy sezon na nowalijki, zastąpią je ogórek i fasola, które teraz kiełkują w tunelach za domem. Asortyment jest szeroki, taki jak zapotrzebowanie klientów. Są pomidory, papryki, bakłażany, brokuły, różne odmiany selera i kapusty, jarmuż, cukinie, ziemniaki, marchew, pietruszka i wiele innych.
Na „Rynku prosto od rolnika” gospodarstwo jest od początku. Jak mówi Kamil Staroń, sobotnie ryneczki są odpowiedzią na potrzeby tych rolników, którzy nie chcieli sprzedawać przez pośredników. – Rolnikowi ciężko jest znaleźć sobie takie miejsce, zwłaszcza mi, gdy nie mam ciągłości sprzedaży przez cały rok, bo mój asortyment jest sezonowy i u mnie nie można kupić wszystkiego naraz. Ciężko jest wystawiać się na wielu rynkach, bo tam są rezerwacje – dodaje.
W Łodzi klientów ma stałych, tak samo jak u siebie, w Żelechlinie. Przychodzą do gospodarstwa i wychodzą z rzodkiewką prosto z tunelu. Ale tak samo jest na rynkach, bo pan Kamil wstaje w nocy, żeby klienci w Łodzi mieli świeży towar. Zresztą wszystko tu dyktuje natura – prace są prowadzone do zmroku lub właśnie o bladym świcie, do tego wszystko odbywa się ręcznie. Z myślą o swoich uprawach, pan Kamil hoduje też pszczoły – to główne zapylacze dla ogórków. – Miód ma wielokwiatowy, sprzedałem już w grudniu. Jak rozmawiam i innymi i narzekają, że mają za dużo i nie mogą sprzedać, to mówię: przejdź na ekologię. A oni: kto by się chciał bawić… - opowiada.
Od niedawna w gospodarstwie są jeszcze dwa króliki – pan Kamil wymienił je za propolis. Mimo, że są pilnowane, jednemu zdarzyło się uciec i …testować sadzonki. Właściciel „Kamilove ekowarzywa” ma więcej pomysłów na swoją działalność. Chciałby żeby tunele były częściej odwiedzane przez klientów, żeby mogli uczestniczyć w całym procesie. – Najbardziej by mi zależało na pieleniu – żartuje.
Dwa rynki „Prosto od rolnika” w Łodzi działają w każdą sobotę. Jeden jest przy Porcie Łódź, a drugi przy Manufakturze (wjazd od ul. Piwnej). Pierwsi dostawcy i klienci pojawiają się ok. godz. 7 a sprzedaż trwa do ostatniego produktu, czyli do południa.
kw
fot. Michał Tuliński
Galeria
https://www.lodzkie.pl/strona-glowna/aktualnosci/nowalijki-prosto-od-rolnika-z-zelechlina#sigProId4df5ebe96c