Leśnicy w Łódzkiem apelują: nie zabierajmy dzikich zwierząt z lasu, parku czy łąki
czwartek, 24 kwietnia 2025Wiosna to okres, gdy do Leśnego Ośrodka Edukacji i Rehabilitacji Zwierząt w Kole (pow. piotrkowski) trafia bardzo wiele młodych zwierząt – ptaków, zajęcy, saren czy lisów. Spora część nie wymaga pomocy specjalistów – nie są chore czy ranne. Trafiły tu przez człowieka, który zabrał je – w dobrej wierze – z lasu, parku czy łąki. Leśnicy apelują: zanim zabierzemy młode zwierzę, zorientujemy się, czy nie ma w pobliżu matki.
- To są porwania zwierząt, ludzie je porywają od rodziców – mówią wprost leśnicy i pracownicy osady w Kole. Do ośrodka w ten sposób trafiło wiele saren, małych jelonków, a nawet dzików. Ludzi przywożą tu malutkie zające, gołębie, pustułki, czy ostatnio ok. dwumiesięcznego liska. Mały rudzielec został przywieziony do Koła we wtorek, 22 kwietnia. – Był w dobrym stanie, został zabrany od matki, która odeszła gdzieś na chwilę – mówi Alina Sobczyk, opiekun zwierząt w Leśnym Ośrodku Edukacji i Rehabilitacji w Kole, który należy do Nadleśnictwa Piotrków. Zwierzę, mimo troskliwej opieki, jest wystraszone i tęskni za rodzicami i naturalnym środowiskiem. Tu, choć jest pod fachowym okiem specjalistów, siedzi w klatce. Do natury wróci, jak tylko będzie na to gotowy. Tak się dzieje z większością „młodzieży” znalezionej przez ludzi – mieszkańców regionu – w lasach, na łąkach czy w parkach. Właśnie z parku zostały zabrane młode gołębie, które trafiły do klatki w tej samej sali, co lisek. – Rodzice je dokarmiali, musieli się oddalić na chwilę, bo młode są w dobrej kondycji, nie zostały porzucone – opowiada Alina Sobczyk.
Ptaki, tak samo, jak lisek czy małe łanie, po odchowaniu wrócą do swojego naturalnego środowiska, ale już nie do rodziców.
- Nigdy nie zastąpimy im tego, co dają prawdziwi rodzice i prawdziwe środowisko, dlatego zanim zareagujemy, trzeba się zawsze upewnić, czy takie zwierzę wymaga takiej pomocy – apeluje Alina Sobczyk. Takie apele leśnicy ponawiają co roku, żeby widząc małe, bezbronne dzikie zwierzę, nie podnosić, zabierać je od razu, tylko najpierw obserwować. Bardzo prawdopodobne, że w pobliżu są rodzice, którzy sami – widząc człowieka – nie podchodzą do swojego dziecka, aby nie zwracać na nie uwagi. Obserwacja pozwoli ocenić, czy maluch jest ranny, czy nie, czy jest w dobrej kondycji i czy właśnie nie czeka na rodziców.
Młode zwierzęta wydają się samotne i nieporadne, ale często nie są wcale porzucone – to metoda na przetrwanie czy troska o ich życie. Np. małe sarenki mają specjalne ubarwienie – małe kropki – które pozwalają im się kamuflować wśród zieleni. Dla drapieżników są wtedy niewidoczne, a matka obserwuje je z boku. Podobnie jest z sowami, które opuściły gniazdo i nie umieją jeszcze latać. Cały czas są pod opieką rodziców, ale szybkie opuszczenie miejsca gniazdowania to ochrona przed drapieżnikami. Ale człowiek widzi to inaczej – samotna sarenka wydaje się bezbronna i porzucona, tak samo jak puchata sówka skacząca nieporadnie pod drzewem. Dlatego zamiast ratować na siłę malucha, warto zasięgnąć rady specjalistów m.in. leśników.
- Najpierw trzeba się skonsultować z osobami, które są upoważnione i mają wiedzę na ten temat np. to ośrodek taki jak nasz bądź inne instytucje zajmujące się ochroną zwierząt, ponieważ czasem przez taką nieświadomą pomoc możemy zagrozić zwierzątkom poprzez odebranie ich od rodziców i od naturalnego środowiska – uczula Alina Sobczyk.
Obserwacja i konsultacja mogą uratować życie tych zwierząt, które są ranne lub osłabione. Tak było w przypadku małych zajęcy, czy wiewiórek pogryzionych przez koty. Tak jest często w przypadku jeży, których do osady rocznie trafia ok. 300. Często przywożą je właściciele psów – to właśnie czworonogi znajdują ranne jeże podczas spacerów. W takich przypadkach, szybka reakcja człowieka pozwala na fachową pomoc.
Ośrodek w Kole jest częścią Nadleśnictwa Piotrków. Co roku trafiają tu poszkodowane dzikie zwierzęta z całego województwa, a nawet Polski. W 2022 roku w Kole został otwarty „leśny szpital”, czyli fachowe zaplecze do udzielania pomocy i rehabilitowania zwierząt. Obiekt powstał m.in. dzięki dotacji z funduszy unijnych przekazanych przez samorząd województwa łódzkiego.
Jest tu m.in. sala operacyjna, rentgen, usg. W Kole leczone jest zwierzyna, która ulega wypadkom komunikacyjnym czy pada ofiarą silniejszych drapieżników. Tu m.in. niedawno leczony był wilk znaleziony koło Końskich. Zwierzę było wycieńczone, odwodnione i bardzo słabe. Jak się okazało, był otruty. Po leczeniu, gdy odzyskał siły, został wypuszczony na wolność. Specjaliści z ośrodka pomagają rannym łosiom, sarnom, orłom, jeżom, lisom, jeżykom i wszystkim dzikim zwierzętom, które tu trafiają. Część z nich zostaje w osadzie na stałe – odwiedzają je przedszkolaki i uczniowie szkół.
Jednym z mieszkańców osady jest dzik Chrumek, który zasłynął …ucieczką na wolność, która zakończyła się po tygodniu. Dzik trafił do osady, jako sierota i został oswojony. W 2017 roku, przez dziurę w płocie, dał nogę z zagrody. Został odnaleziony za stodołą u pobliskiego rolnika. Spał, bo jak się okazało najadł się wyrzuconych wiśni wykorzystanych do nalewki.
kw
fot. S. Sołtyszewski
ulotka - mat. Lasy Państwowe
Galeria
https://www.lodzkie.pl/strona-glowna/aktualnosci/lesnicy-w-lodzkiem-apeluja-nie-zabierajmy-dzikich-zwierzat-z-lasu-parku-czy-laki#sigProId123ed71ddf