Auta z duszą i historią
środa, 19 lutego 2025- - Szkoda mi było, żeby ludzie je wyrzucali. Chciałem, żeby kolejne pokolenia mogły je zobaczyć - mówi Bogusław Kułakowski, właściciel niezwykłego muzeum samochodów, które jeździły po polskich drogach w drugiej połowie ubiegłego wieku.
I mogą zobaczyć. Przy trasie S8 między Tomaszowem a Rawą Mazowiecką. Po stronie jezdni prowadzącej do Warszawy ustawiony jest rząd boksów ze świetnie utrzymanymi samochodami produkowanymi kiedyś w Europie Wschodniej. Są moskwicze, warszawy, syreny, wołgi.
„Taką samą warszawą jeździł Jan Paweł II jeszcze jako biskup Karol Wojtyła. Tamten egzemplarz jest w Niemczech, ale zaskoczyło mnie, że w innym kolorze, bo te warszawy robili tylko w takim zielonkawym. Okazało się jednak, że i tamten pod maską ma taki kolor, tylko z wierzchu był przemalowany.”
Wszystko zaczęło się jednak od P70 - pierwowzoru trabanta, którego w boksach… nie ma.
„Wynalazłem go na złomie. Był w stanie idealnym. Przyjechałem po niego trochę spóźniony i niestety, właściciel nie zaczekał na mnie. Koparką go zgnietli, zniszczyli. Eleganckie, ładne auto. Pomyślałem, że, jak wszystkie mają tak skończyć, to może coś zbiorę. A że nie miałem funduszy, żeby kupić je jednorazowo, to starałem się kupić przynajmniej jeden w roku.”
Bogusław Kułakowski ma wszystkie umowy kupna swoich samochodów. Pamięta też historię każdego z nich. Dane techniczne i „miejsce pochodzenia” mają wypisane na wizytówkach w boksach.
„Mikrus pochodzi ze Sztutowa. Kupiłem go od pani sporo wyższej ode mnie i potężniejszej. Sama go wepchnęła na lawetę, spojrzała na mnie z góry i zastrzegła: tylko on nie może być sprzedany. Będę przyjeżdżać i sprawdzać.”
Podobny warunek postawił sprzedawca syreny 105L. Dodał, że samochodu nie wolno przerabiać, przemalowywać, zmieniać w wersję sportową itp.
„Ta syrena czekała na mnie. Kontakt do jej właściciela trzymałem w zeszycie. Kiedy zadzwoniłem, spytał, skąd wiem, że chce ją sprzedać, bo przez ostatnie 3 lata był w Ameryce. Ale ja byłem cierpliwy.”
Taki sam model przerabiali twórcy brytyjskiego programu motoryzacyjnego. Byli pozytywnie zaskoczeni tym, co samochód krył pod maską.
Obok stoi „syrenka” z lat 60-tych. Niemal identyczna, ale pan Bogusław podkreśla, że ma tylko dwa elementy nadwozia takie same: przednią i tylną szybę. Resztą się różni, choć modele są łudząco do siebie podobne.
„Syrenę 100 jako nówkę kupił na kredyt pewien górnik. To była najkrótsza umowa kredytowa, jaką widziałem - jednostronicowa. Sprowadzała się do zapisu, że jak nie zapłaci raty w terminie, to samochód przechodzi na własność banku.”
Przez 20 lat kolekcjonowania Bogusław Kułakowski uzbierał 26 aut. Kupował niedrogo, najlepiej na chodzie. Starał się dobierać auta tej samej marki z początku produkcji i z końca. - W ten sposób można obserwować postęp myśli technicznej inżynierów bloku wschodniego - mówi.
Teraz dzieli się swoją pasją z przejeżdżającymi koło Czerniewic kierowcami, ale swoiste muzeum starych aut odwiedzają też koneserzy. Wstęp jest darmowy.
jg/fot. ak
Galeria
https://www.lodzkie.pl/strona-glowna/aktualnosci/auta-z-dusza-i-historia#sigProId887e7fc9c8